Cothez A.K.A -

- Ehh coraz mniej mi si podoba, id tu id tam + mrukłem pod nosem

Zwróciłem si w kierunku gabinetu szefa.

Gdy byłeś już przed drzwiami, nagle wyszedł szef i powiedział: O, obudziłeś się. Mam sprawę, chcesz do nas dołączyć ? Jeśli tak to mam dla Ciebie zadanie...

- No wreszcie stary coś się będzie dziać ! - powiedziałem po czym z uśmiechem wysłuchiwałem co ma mi do powiedzenia.

Szef powiedział - Idziemy obrzucać domek Kartelu Lemura jajkami. Idziesz z nami ale najpierw idziemy na śniadanie. Ale to zaraz, na razie posiedź sobie jeszcze.

- OK żaden problem, nie ma to jak zadanie z jajem - odrzekłem.

Usiadłem sobie na krześle które było niedaleko i czekałem na rozwój sytuacji. Zacząłem czyścić swój miecz.

Po jakimś czasie któryś z członków kartelu przyniósł dwa talerze kanapek i powiedział - jak zjecie, to ustawcie się przed domem.

Zjadłem trochę kanapek i wyszedłem przed budynek czekając na jakąś grubszą akcję a nie tylko siedzenie i grzanie dupy.

Gdy wyszedłeś przed dom czekało już tam kilku ludzi i szef, który powiedział - No, poczekamy jeszcze chwilę.

jakie nudy - powiedziałem na głos

Podparłem ścianę i czekałeeeem

Nagle usłyszałeś gwizd wystrzeliwanej petardy i huk tejże, a po tym krzyk - Napierdalać!!!

I nagle z krzaków wybiegła banda oszołomów ubranych na fioletowo. Biegli w Twoją stronę.

Z spokojem wyciąłem miecz i czekałem na pierwszego lepszego który mi się napatoczy na ostrze.

Ciachnąłeś pierwszego, który się nawiną, przeciełęś mu szyje, leży i kwiczy.

Dobijam go mieczem